Nigdy do końca nie zrozumiałem, dlaczego zrezygnował, bo w trakcie pracy angażował się całkowicie, ewidentnie miała ona dla niego sens. Zwykle uzasadniał to twierdzeniem, że dokumentaryzm jest kłamstwem. Nie dlatego że to, co dokumentalne, zawsze jest subiektywne i nigdy nie jest prawdą w żadnym obiektywnym rozumieniu tego słowa, tak jak ja bym myślał o prawdzie – nie, jego argument dotyczył bytu, miał charakter egzystencjalny i polegał na twierdzeniu, że wszelkie zdarzenia nie tylko są fragmentem czasu, lecz że jest to ich cechą istotną. Wszystko bowiem pojawia się i znika, aby już nigdy więcej nie powrócić, nic się nie powtarza i niczego nie da się uchwycić, bo nawet jeśli się da, jest to już czymś innym.